Forum mostdoterabithi Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Prolog

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum mostdoterabithi Strona Główna -> Twórczość fanów i miłośników
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Herma96
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 4064
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:52, 04 Gru 2010    Temat postu: Prolog

Byłam sobie dzisiaj po południu z psem na spacerze, i kiedy śnieg walnął mnie w głowe, spadając z dachu, nagle mnie olśniło , i wpadłam na pomysł, który tutaj zamieszczam xD

Brighton, grudzień 1850.

Był chłodny, zimowy wieczór. Na peronie panował ogromny gwar. Eveline obejrzała się ostatni raz. W jej rodzinnym mieście już nikt na nią nie czekał.
Smutny uśmiech przemknął i osiadł na twarzy dziewczyny.
Potrząsnęła głową odrzucając złe myśli i wsiadła do zatłoczonego pociągu.
Zajęła miejsce w pustym przedziale. Nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać.
Oparła twarz o szybę, wpatrując się w drzewa, które przemykały przed jej nosem.
Zupełnie jakby chciały uciec, i zostawić wszystko daleko za sobą.
Eveline też chciała, i być może właśnie miała szansę.
Jechała do Londynu, by spędzić święta z ciotką. Miała nadzieję, że pierwszy raz od straty rodziców i ukochanej siostry, będzie mogła poczuć się gdzieś jak w domu.
Nagle z mroku pociągu wyłoniła się postać. Młody mężczyzna, w długim czarnym płaszczu, wszedł do przedziału, i zajął miejsce naprzeciwko niej. Odgarnął z oczu kasztanowe włosy, po czym uśmiechnął się uprzejmie. Dziewczyna zignorowała go, znowu wlepiając wzrok w okno. Odkąd tylko pamiętała, nie przepadała za towarzystwem. Postanowiła siedzieć spokojnie, i nie odezwać się ani słowem. Młody mężczyzna, a właściwie to chłopak,
miał nie więcej niż osiemnaście lat. Rozglądał się po przedziale. Jego wzrok wędrował od okna, do drzwi, a brązowe oczy nieznajomego błyszczały w słabym świetle lampy.
Miały w sobie coś wyjątkowego, do tego stopnia, że Eveline nie mogła oderwać od nich wzroku. Przez chwilę, ich oczy się spotkały. Dziewczyna skarciła się w duchu, że dała się przyłapać na czymś takim. Znowu spojrzała w okno. Tym razem, zastanawiała się, która może być godzina. Nie miała nawet zegarka. Jej pociąg wyjechał z Brighton o dziewiętnastej.
Eveline straciła poczucie czasu. Jechali już godzinę, może dwie. Nie wytrzymała, i jeszcze raz spojrzała w jego stronę, pomimo, że obiecała sobie że nie odezwie się ani słowem.
Postanowiła dotrzymać obietnicy.
Następnego ranka, pociąg zatrzymał się na stacji w Londynie. Dziewczyna zabrała swoją walizkę, i opuściła przedział. Chłopak odprowadził ją wzrokiem do wyjścia.
Eveline poczuła coś w rodzaju dumy. Udało jej się nie odezwać, chociaż przez chwile miała taką ochotę. Drżąca z zimna dołączyła do wysiadającego tłumu. Gdy wyszła z pociągu, poczuła chłodny wiatr, i płatki śniegu uderzające ją w twarz. Rozglądała się, szukając wzrokiem ciotki. Usłyszała swoje imię, chociaż nikogo nie zobaczyła.
Odwróciła się, i ujrzała ją. Kroczyła ku niej wysoka i szczupła kobieta. Jej czarne włosy opadały luźno na ramiona burzą loków, a usta miała pomalowane krwistoczerwoną szminką.
Było bardzo ślisko, a ona bezbłędnie stawiała kroki, mając buty na bardzo wysokim obcasie.
Kilka kroków za nią, szedł wujek Eveline. Mężczyzna średniego wzrostu, trochę niższy od swojej żony. Miał zielone oczy i pogodnie uśmiechał się do siostrzenicy i zawołał :
- Eveline ! Ale urosłaś ! Nawet nie zauważyłem, że jesteś już prawie dorosła !
- Danielu, przecież ona ma już siedemnaście lat ! – Wtrąciła się ciotka. – Jak ci minęła podróż? Chodź, jedźmy do domu, pewnie zmarzłaś czekając tu na nas.
Wszyscy troje wsiedli do powozu i ruszyli zaśnieżoną londyńską ulicą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demifortes333
Nocny łowca



Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:14, 04 Gru 2010    Temat postu:

Fajne, czyżby londyński nastrój związany był z "Mechanicznym Aniołem"?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Herma96
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 4064
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:23, 04 Gru 2010    Temat postu:

może troche Mruga.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demifortes333
Nocny łowca



Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:31, 04 Gru 2010    Temat postu:

Jasne, jasne, trochę Od początku mi się skojarzyło, ta podróż i w ogóle
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Herma96
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 4064
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:36, 04 Gru 2010    Temat postu:

ja w sumie nawet nie myślałam o aniele jak pisałam, jakoś tak dopiero później sobie uświadomiłam X_X

Rozdział 1.

Dziewczyna przechadzała się po domu wujostwa. Niewiele pamiętała z czasów, gdy była tu jako dziecko. Czuła się jak w jakimś dziwnym śnie. Szła po schodach, trzymając się rzeźbionej poręczy. Przyglądała się obrazom na ścianach, a przy niektórych, spędzała dłuższą chwilę, podziwiając je.
Była wigilia. Za kilka godzin mieli zjawić się goście. Eveline usłyszała z dołu wołanie ciotki.
-Ev, kochanie, pomóż mi ! – krzyknęła z dołu.
-Lecę ciociu!
Zbiegła po schodach, z trudem łapiąc równowagę w nowych butach. Przeszła do kuchni, i zobaczyła kilka osób poza ciotką, które krzątają się przy stole.
Zupełnie zapomniała, że tak duży dom jak ten wymaga służby. Nie była do tego przyzwyczajona, ale wcale jej to nie przeszkadzało.
Ciotka wskazała jej warzywa, które miała pokroić. Dwie pokojówki, Emma i Rachel, uwijały się przygotowując indyka. Eveline od dawna nie jadła prawdziwej kolacji.
Miała rację, nareszcie gdzieś będzie mogła poczuć się jak w domu, chociaż jest tutaj dopiero od dwóch dni. W końcu postanowiła dowiedzieć się czegoś więcej.
-Ciociu…a tak właściwie to kto będzie na tej wigilii ?
-No wiesz, rodzice moi i daniela , mój brat, i nasi dobrzy znajomi razem z synem. Są u nas co roku. James jest bardzo miły. Myślę że moglibyście się zaprzyjaźnić.
Eveline nie odpowiedziała. Na dźwięk imienia „James” uśmiechnęła się do siebie.
Zastanawiało ją, jak potoczy się dzisiejszy wieczór. Bardzo dawno nie widziała dziadków, a spędzanie wigilii ze znajomymi cioki i wujka średnio jej się uśmiechało, ale przemilczała to.
Zaczęła dalej kroić warzywa. Emma zagadnęła ją, na temat świątecznej atmosfery, którą tak lubi. Dziewczynę wciągnęła rozmowa, do tego stopnia, że nawet nie zauważyła, że zraniła się w palec.
-Cholera ! – mruknęła pod nosem.
-Coś się stało ? – Emma pobiegła po czystą ścierkę – bardzo panienkę przepraszam, to moja wina. Zaraz coś wymyślimy.
-Daj spokój, poradzę sobie – Eveline uśmiechnęła się.


***


Goście mieli przyjść za godzinę. Eveline musiała się przebrać. Ciotka dała jej piękną sukienkę. Ciemnoczerwoną, która podkreślała jej czarne włosy, i jasnoszare oczy.
W pasie przewiązywana była wstążką, i gładko opływała całą sylwetkę.
Dziewczyna rozpuściła długie włosy, które opadły jej na ramiona, i sięgały do połowy pleców. Trzy razy zakręciła piruet przed lustrem, nie wierząc że wygląda tak ładnie.
Michelle, bo tak właśnie miała na imię jej ciotka, pożyczyła jej nawet swoją czerwoną szminkę, i umalowała jej oczy, jak prawdziwej damie.
Eveline prawie nie poznała sama siebie. Wciąż patrzyła w lustro ze zdziwieniem, kiedy do pokoju wszedł Daniel, jej wujek.
-Ślicznie wyglądasz Ev, schodzimy na dół ?
-Oczywiście, chodźmy.
Wziął ją pod rękę i sprowadził po schodach. Czuła się na prawdę wyjątkowo.
-Widzę że jesteście gotowi ! – rzuciła ciotka, krzątając się po salonie.- Dobrze , bo goście zaraz będą. Eveline, James naprawdę ci się spodoba. To wspaniały młody człowiek.
Dziewczyna zrobiła zrezygnowaną minę, ale nic nie powiedziała.
Rozległo się głośne pukanie. Emma podbiegła do drzwi, i otworzyła je.
Najpierw weszli dziadkowie, którzy ze względu na sędziwy wiek, zastanawiali się kim jest Eveline. Około siódmej, dzwonek zadzwonił ponownie.
Wszyscy siedzieli przy stole, gdy spóźnieni goście weszli. Było ich troje.
Piękna Ciemnowłosa kobieta o kasztanowych oczach, i mężczyzna o podobnej urodzie.
No i ich syn. Ten znajomy chłopak z pociągu. Długie włosy, sięgające prawie do ramion,
i oczach, jak bezdenna czarna woda.
Wszyscy wstali by przywitać nowoprzybyłych gości. Tylko Eveline zamarła.
„No bez jaj” pomyślała. To niemożliwe.
-Ev, powinnaś poznać Jamesa – powiedziała ciotka.
Eveline na niego spojrzała. Miał w sobie coś nieludzkiego, do tego stopnia, że nie mogła przestać na niego patrzeć. Był bardzo wysoki, a idealnie skrojona marynarka opinała jego ramiona, uwydatniając mięśnie.
-My już się chyba znamy – powiedział James, uśmiechając się czarująco.
-Jestem Eveline. – Powiedziała dziewczyna ozięble. Ponowne zignorowanie go wymagało od niej niesamowitego wysiłku.
Wszyscy siedzieli przy stole rozmawiając. James za każdym razem włączał się do rozmowy.
Na każdy temat chciał się podzielić swoim zdaniem.
Eveline stwierdziła, że jest w nim coś zarozumiałego, chociaż bardzo podobało jej się, kiedy się wypowiadał. Dziewczyna nie wytrzymała.
-Ciociu, pójdę do kuchni i przyniosę herbatę, dobrze ?
Skinęła głową.
Eveline poszła do kuchni, przygotowując czajnik, i filiżanki. Nagle usłyszała za sobą lekkie, ale zdecydowane kroki. Krzyknęła. To James szedł do kuchni, bo daniel poprosił go o przyniesienie soli.
-Co ty sobie wyobrażasz ?! Przestraszyłeś mnie śmiertelnie !
Z impetem zgarnął ze stołu pojemniczek z solą i obrócił go w palcach, przy czym uśmiechnął się bezczelnie.
-Ciekawe…ja cię przestraszyłem ? Spójrz na to inaczej. Ignorujesz biednego chłopaka w pociągu. Ani „Dzień Dobry” , ani „ Do widzenia”, a teraz naskakujesz na mnie, kiedy jedyną rzeczą która mnie interesuje , jest solniczka. I jeszcze na mnie krzyczysz.
Eveline spojrzała na niego spode łba. On jak zwykle uśmiechnął się żartobliwie, i odszedł do pokoju podrzucając solniczkę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demifortes333
Nocny łowca



Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:40, 04 Gru 2010    Temat postu:

Boże, James to połączenie Jace'a z Edziem Cullenem O____O

Ostatnio zmieniony przez Demifortes333 dnia Sob 20:44, 04 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Herma96
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 4064
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:42, 04 Gru 2010    Temat postu:

EJ nie obrażaj mi jamesa Cullenem O_______________________O
to miało być połączenie Bena z Williamem itp xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demifortes333
Nocny łowca



Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:45, 04 Gru 2010    Temat postu:

Właśnie, chciałam napisać JACE'A z EDZIEM, a wyszło mi JAMES'A z EDZIEM

Dobra, dobra, tak mi się tylko skojarzyło...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Herma96
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 4064
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:52, 04 Gru 2010    Temat postu:

Powrót do góry
Zobacz profil autora
Herma96
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 4064
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:44, 07 Gru 2010    Temat postu:

tym razem trochę krócej xD jakby się komuś chciało przeczytać

Gdy Emma i Rachel pomogły jej zanieść herbatę do jadalni, Ev usiadła z głową dumnie podniesioną do góry, i nie obdarzyła Jamesa ani jednym spojrzeniem.
On uniósł tylko brew, jakby patrzył na nią z politowaniem.
Gdy skończyli jeść, goście zbierali się do wyjścia.
Pogoda nie dopisywała, Śnieg padał bez przerwy do kilku godzin.
Londyńskie ulice pokrywał biały, miękki, śnieżny puch.

***

James zerwał się z łóżka, zlany zimnym potem. Gorączkowo rozejrzał się po pokoju, chociaż było tam całkiem ciemno. Jego lokaj wślizgnął się do sypialni , bezszelestnie jak czarny kot.
James na początku nie wiedział o co chodzi. Gdy ujrzał w świetle świecy twarz kamerdynera,
odetchnął z wyraźną ulgą.
-Sebastianie, co robisz ?!
-Usłyszałem krzyk panicza, więc postanowiłem sprawdzić co się stało. – powiedział to miękkim głosem, tak jakby mówił do małego dziecka.
James pokręcił głową z niedowierzaniem, i jeszcze raz rozejrzał się uważnie po pokoju.
-Możesz już iść.
-Tak jest.
Sebastian wyszedł z pokoju posuwistym krokiem, lekko jakby płynął po podłodze.
James przeczesał palcami gęste włosy, i otarł pot z czoła. Położył się z powrotem.
Nie zasnął, zamiast tego patrzył w okno. Noc była jego ulubioną porą.
Była mroczna, i nieprzewidywalna. Wiele rzeczy dzieje się nocą, a kiedy przychodzi dzień, one też odchodzą w zapomnienie. Dzień napawał go lękiem, blask słońca mógł odkryć wszystkie jego tajemnice, a tego najbardziej się bał.
Nagle poczuł straszliwy ból. Przesunął palcami bo tyle szyi. Wygrawerowany symbol piekł i palił. James spadł z łóżka wijąc się w bólu. Miał nadzieje że nikogo nie obudził.
Na niczym nie zależało mu tak bardzo, jak na dochowaniu mrocznego sekretu.
Drzwi pokoju uchyliły się, i Sebastian znowu wszedł. Na twarzy lokaja zaświtał niepokojący uśmiech.
-Mówiłem ci że masz wyjść !- ryknął James.
-A ja wspominałem, że na początku będzie trudno.
Po tych słowach Sebastian po raz kolejny opuścił pokój. James wciąż wił się na podłodze, próbując pokonać przeszywający ból w karku. Skóra paliła go, jakby przytknięto do niej rozżarzony węgiel. James z trudem podniósł się i usiadł na łóżku. W jednej chwili poczuł jak opuszczają go wszystkie siły i bezwładnie opadł na poduszkę.

Promienie słońca obudziły go, uderzając bezlitośnie o jego powieki. James przetarł oczy palcami. Nie pamiętał niczego z poprzedniej nocy. Chłopak cały obolały wstał z łóżka i zaczął się ubierać. Sebastian delikatnie uchylił drzwi od pokoju.
-Paniczu… śniadanie czeka.
-Dziękuje Sebastianie.
Znowu został sam w pokoju. Dopiął ostatnie guziki koszuli i wyszedł z sypialni zostawiając lekko uchylone drzwi.
Wkroczył do jadalni lekkim krokiem, tak jakby nic go nie martwiło.
Jego buty szurały po świeżo wypastowanej podłodze. James nie odzywając się, siadł do stołu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demifortes333
Nocny łowca



Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:47, 07 Gru 2010    Temat postu:

Yaaaay~ Sebek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Herma96
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 4064
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:25, 10 Gru 2010    Temat postu:

Eveline siedziała przy stole obracając w palcach filiżankę z herbatą.
Patrzyła na śnieg padający za oknem. Śledziła wzrokiem wirujące, białe płatki.
Upiła łyk gorzkiej herbaty i nagle zerwała się z krzesła.
-Ciociu ?
-Tak ?
-Pójdę się przejść.
Ciotka skinęła głową uśmiechając się do niej.
Eveline ubrała się i wyszła z domu. Zimny wiatr owionął jej twarz. Dziewczyna zadrżała z chłodu. Wcisnęła głowę w czapkę tak głęboko, że prawie zasłaniała jej oczy. „Przynajmniej teraz jest mi ciepło”, pomyślała.
Skręciła w uliczkę biegnącą wzdłuż sieci sklepów. Mijała je, nawet się nie oglądając.
Usłyszała za sobą szelest. Dziewczyna odwróciła się na pięcie, z twarzą wymalowaną przerażeniem. „Spokojnie, to nic” , pomyślała. Zobaczyła postać biegnącą w jej stronę.
Na ten widok sama zaczęła pędzić przed siebie. Nawet nie zdążyła przemyśleć swojej decyzji. Strach wziął nad nią górę. Śnieg padał coraz gęściej, a chłodny wiatr smagał ją po twarzy. Ledwo łapała oddech. Dziewczyna zachłystywała się zimnym powietrzem, aż nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Runęła na ziemię, lądując twarzą w śniegu. Postać, która za nią biegła, jeśli można to było nazwać postacią, była niezwykle wysoka. Przypominała mężczyznę. Eveline przyglądała się mu ze zdumieniem. Teraz kroczył spokojnie, a jego sylwetkę otaczały czarne płomienie. Dziewczyna ostrożnie podniosła się, i ukryła przy murze jednego ze sklepów. Nagle mężczyzna upadł z impetem na ziemie. Leżał na śniegu zupełnie bezbronnie, drżąc z zimna. Eveline obserwowała go zza budynku.
Długo zastanawiała się, czy podejść. Po raz pierwszy od dawna, próbowała kierować się rozsądkiem . Mimo to, zrobiła kilka kroków w przód. Spokojnie stawiała nogi, pokonując coraz większe fragmenty drogi, która dzieliła ją od leżącej postaci.
Kurtyna czarnych płomieni powoli opadała ku ziemi. Oczy mężczyzny błyszczały jak podświetlone rubiny. Nie było w nich nic ludzkiego. Były puste, i zimne. Dalej trzymała się w bezpiecznej odległości od leżącej nieruchomo postaci. Mężczyzna zamrugał , a Eveline stanowczo się cofnęła. Widząc jej reakcję, natychmiast zerwał się i pobiegł dalej.
Dziewczyna stała sama, na środku uliczki. Była zupełnie osłupiała, tak, że nie zauważała już przeszywającego ją chłodu.
Tajemnicza postać zostawiła po sobie ślad. Ziemia w miejscu gdzie leżał, była jeszcze ciepła.
Nie było tam już śniegu, tak jakby wypaliły go mroczne płomienie, które towarzyszyły nieznajomemu. W oddali coś błysnęło. Wyglądało jak czyste srebro.
Eveline nie zastanawiając się, podniosła niewielki lśniący przedmiot.
Był to mały wisiorek, w kształcie koła. Taki, do którego wkłada się wizerunek bliskiej osoby.
Gdy dziewczyna otworzyła go, okazało się że jest pusty. W środku krył się niewielki, ale skomplikowany mechanizm. Wokół niego wyryte były symbole.
Dziewczyna nie znała żadnego z nich. Rozejrzała się po okolicy, po czym szybko schowała wisior do kieszeni. Ruszyła zdecydowanym krokiem, prosto przed siebie.
Nie wiedziała gdzie idzie, ale nie chciała wracać do domu.
Ruszyła w stronę parku. Dziewczyna lubiła długie spacery, więc nie przypuszczała, że aż tak się zmęczy. A jednak. Park był dalej, niż pamiętała. Jedynym towarzyszącym jej wędrówce dźwiękiem, było przeraźliwe skrzeczenie wron. Ptaki oblegały prawie wszystkie drzewa. Eveline kroczyła parkową alejką, z głową zadartą do góry. Obserwowała ptaki. Zawsze uważała, że wrony mają w sobie coś tajemniczego.
Pamiętała czasy, gdy starsza siostra opowiadała jej straszne historie. W jednej z nich, śmierć poprzedzało skrzeczenie wron. Niczym potępieńcy w czarnej powłoce piór, ogłaszały czyjąś zgubę. Dziewczyna potrząsnęła głową, odrzucając wspomnienia.
Gdy wróciła wieczorem do domu, nikomu nie opowiadała o swojej przygodzie.
Leżała wygodnie w łóżku, zapadając się w miękką, puchową poduszkę.
Dziewczyna przewracała w palcach mały wisiorek, oznaczony w środku nieznanymi symbolami. Długo zastanawiała się, czy znów go otworzyć.
Z jednej strony chciała się mu spokojnie przyjrzeć, a z drugiej, targał nią dziwny niepokój, że w ogóle nie powinna go stamtąd zabierać. Mimo to, uchyliła srebrną pokrywkę i zorientowała się, że tak naprawdę jest skomplikowanym mechanizmem zegarowym. Zaciekawiona spojrzała na tarczę i wskazówki zegarka.
Eveline zastanawiała się, jak długo już stoją w miejscu.
Zamknęła oczy i zasnęła, dalej mocno ściskając w dłoni wisiorek.

***

James siedział na strychu zupełnie sam. Pomieszczenie oświetlał jedynie słaby płomień wypalającej się świecy. Chłopak siedział z głową schowaną w kolanach, niczym małe dziecko. W jego głowie roiło się od złych myśli, i chociaż chciał, nie mógł się ich pozbyć.
Otaczał go nakreślony kredą krąg, składający się ze skomplikowanych symboli.
Po pomieszczeniu rozsypane były czarne pióra.
Klapa w podłodze uchyliła się z lekkim skrzypieniem . Przerażony James zdmuchnął świecę i na chwilę wstrzymał oddech. „Spokojnie” pomyślał. Nic się nie stanie. „Nic nie zobaczą, a później pomyślą że strych jest pusty, i pójdą znowu spać” .
Po chwili zobaczył białka oczu Sebastiana. Chłopak odetchnął z wyraźną ulgą.
-Co ty tu robisz ?!
Sebastian uśmiechnął się irytująco.
-Mówiłem paniczowi, że bez medalionu mu się nie uda.
-Tak, wiem. Istotnie, wspominałeś. Jednak, nie moja wina że posłaniec nie wywiązał się z obowiązku dostarczenia go do mnie.
Lokaj wywrócił oczami i odwrócił się.
-Mówiłem że wygodniej będzie, jeśli sam do niego pójdę. – wycedził przez zęby.
-Spokojnie. Zdobędę go.
Sebastian zniknął wraz ze światłem świecy, które mu towarzyszyło. James znowu został sam, wpatrując się tępo w przestrzeń.

***

Drzwi pokoju Eveline otworzyły się lekko. Zobaczyła w nich twarz swojego wujka.
Daniel miał lekko zakłopotaną minę.
-Wejdź wujku. – dziewczyna zaprosiła go do środka z uśmiechem na twarzy.
Mężczyzna usiadł ostrożnie na łóżku.
-Wujku…coś ci jest ?
-Nie, wszystko w porządku. Właściwie… chciałbym cię o coś prosić.
-Oczywiście.
-Mam ważną paczkę dla taty Jamesa , Pana Blacka.
-A więc ?
-W związku z tym, że ty i James już się poznaliście, chciałbym żebyś przekazała tę paczkę.
Poszedłbym sam, ale twoja ciotka wymyśliła mi organizację kolejnego przyjęcia. Nie powiem żebym był tym szczególnie zachwycony.
-Oczywiście, pomogę ci. Czy przekazać coś jeszcze oprócz paczki ?
-Właściwie… tak.
Daniel podszedł do niewielkiego stolika na środku pokoju. Wyjął z kieszeni kartkę, a pióro umoczył w kałamarzu. Pochylił się nad biurkiem i zaczął pisać. Granatowy atrament kontrastował ze śnieżną bielą kartki. Pisząc, nie zauważył że ciemnoniebieskie krople plamią papier. Gdy skończył pisać, starannie zrolował list, i włożył go do pudełka z paczką.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demifortes333
Nocny łowca



Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:51, 11 Gru 2010    Temat postu:

I znów mi się z "Mechanicznym aniołem" kojarzy, no! Ale i tak fajne. I ten wisiorek... Boże, za dużo się takich książek naczytałam, teraz mam złe przeczucia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Herma96
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 4064
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:24, 11 Gru 2010    Temat postu:

hah ale tam o aniołku było mało, a tutaj cala akcja zakreci sie wokol wisiorka
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Demifortes333
Nocny łowca



Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:39, 12 Gru 2010    Temat postu:

No tak, ale jakoś mi się ogólnie kojarzy... Nie wiem, dlaczego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Herma96
Administrator



Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 4064
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:28, 15 Gru 2010    Temat postu:

Po tym, jak Daniel opuścił jej pokój, Eveline spojrzała na list lecz nie miała odwagi do niego spojrzeć. Zwróciła wzrok ku szafce nocnej. Leżał tam medalion, przykryty aksamitną chustką.
Bardzo zależało jej, żeby zachować jego posiadanie w tajemnicy.
Eveline postanowiła wyruszyć jak najszybciej. Schowała medalion do kieszeni płaszcza, i choć nie uśmiechała jej się rozmowa z lekko aroganckim Jamesem, pomyślała że może coś wiedzieć na ten temat.
Będzie musiała się przełamać.
Dziewczyna wyszła z domu, ślizgając się na podeszwach zimowych butów.
Po kilku minutach szybkiego marszu, dotarła do posiadłości, której adres dostała zapisany na paczce. Dom był duży. Posiadał ogromny taras, i imponujący ogród.
„Na wiosnę musi tu być pięknie” pomyślała Eveline. Doszła do drzwi, i chwyciła mosiężną kołatkę z głową lwa. Była przerażająca, ale na swój sposób piękna. Usłyszała głosy.
Za Drzwiami rozległo się delikatne, ale stanowcze „ Ja otworzę”. Rozpoznała głos Jamesa.
Chłopak otworzył drzwi. Chłodne powietrze owionęło mu twarz, i lekko rozwiało włosy.
- Tata wspominał że masz do przekazania jakąś paczkę.
- Tak, ale zanim to zrobię… możemy porozmawiać przez chwilę ?
James spojrzał na nią ze słabo zamaskowanym zdziwieniem.
- Ze mną ? A to nowość. Wejdź.
Eveline rozejrzała się po dużym holu.
- Chodź za mną – oznajmił James.
Weszli na kręte schody, powoli kierując się ku górze. Ten dom miał przynajmniej dwa piętra.
Chłopak skierował swój wzrok na paczkę.
- Co tam jest ?
- Nie wiem.
- Nie mów że nie zajrzałaś.
- Oczywiście że nie. Skoro wujek sam mi nie powiedział, to znaczy, że woli żebym tego nie wiedziała.
James spojrzał na nią z lekką irytacją, choć nie ukrywał rozbawienia.
-Daj mi to.
Eveline miała zaprzeczyć, ale nie zdążyła. Chłopak przejął pudełko tak zwinnym ruchem, że ledwie go zauważyła.
- Oddasz mi paczkę ?
-Chyba żartujesz.
James pobiegł przez schody. Po jego twarzy błądził uroczy uśmiech. Zachowywał się jak dziecko, które właśnie dostało nową zabawkę, i nie zamierzało zbyt szybko z niej rezygnować.
Eveline nie miała siły się z nim spierać. Nawet nie wiedziała jak. Gdy James pokonał dużymi susami schody, ona była dopiero w połowie.
- Nie krępuj się, ja zaczekam – rzucił z góry.
Otworzył pudełko, i wyjął z niego zrolowany liścik, przy czym uśmiechnął się wyniośle.
- Nie czytaj tego ! – zawołała Eveline.
- Czym się przejmujesz ? Nikt się nie dowie. Zawsze tak robię.
- Oh. Nie wątpię.
James rozwinął liścik, i skierował wzrok ku kartce.
Dziewczyna pokonała wszystkie schody i stanęła obok niego. Ich oczy przez chwilę się spotkały. Eveline czuła się, jakby patrzyła na zagubione dziecko, które właśnie dowiedziało się że jego rodzice nie żyją. Ale z rodzicami Jamesa wszystko było w porządku, więc chyba nie miała powodu do zmartwień.
- James… - po raz pierwszy wypowiedziała jego imię – czy coś się stało ?
- Hm… myślę że zanim damy to mojemu ojcu, powinnaś o czymś wiedzieć.
- Nie mogę się doczekać.
Chłopak rzucił jej gromiące spojrzenie.
- Może więc siądziemy, i powiesz mi wreszcie, co cię tak niepokoi.
- A ja mam lepszy pomysł – rzucił James.
- Jak zawsze.
Eveline prychnęła, na co on odpowiedział jej, unosząc lewą brew.
- Więc nie zamierzamy wręczyć twojemu ojcu tej paczki ?
- My ?
- Ja . Ty. My.
- Nie posuwasz się za szybko ?
James traktował to wszystko jak jeden wielki dowcip. Prawdopodobnie chciał ukryć niepokój, który wciąż malował się na jego twarzy. Popędził po schodach na dół, owinął wokół szyi szalik, i narzucił płaszcz. Eveline zrobiła to samo, po czym obydwoje ruszyli w stronę drzwi.
- Idziemy się przejść ! – Krzyknął otwierając drzwi.
Zanim otrzymał jakąkolwiek odpowiedź, złapał Eveline za rękę, i wyszli z domu.
- Mam ci od razu powiedzieć o co chodzi, czy chcesz zgadywać ?
- Czy ty nie robisz niczego jak normalny człowiek? – spytała zirytowana.
- Chyba nie, ale to właśnie podoba się większości dziewczyn.
Eveline prychnęła z pogardą.
- Prychaj dalej . I tak wiem że to nic nie znaczy.
Szli powoli jedną z alejek, prowadzącą do centrum miasta. James stawiał duże kroki, tak jakby przed czymś uciekał.
- Co się dzieje ?
Nawet na nią nie spojrzał. Zamiast tego, podwoił tempo i szedł jeszcze szybciej.
James widocznie wiedział dużo więcej, niż się spodziewała.
Eveline spojrzała w górę. Przed oczami stanęło jej to samo stado wron.
Przeraźliwe, kraczące, zwiastujące śmierć.
Jedna z nich, zeskoczyła z gałęzi i zanurkowała ku włosom dziewczyny.
- Padnij! – krzyknął James.
Nim Eveline zdążyła zareagować, James wyjął z kieszeni płaszcza niewielki sztylet i rozpłatał wronę na pół. Spadła na ziemię z hukiem, tak jakby ważyła więcej niż się wydawało.
James nawet się nie obejrzał, szedł dalej.
- Co ty robisz ?!
- Obejrzyj się za siebie.
Eveline od razu odwróciła głowę. W miejscu gdzie spadła wrona, nie było nic.
- Co się s nią stało ?
- Zniknęła. – James wypowiedział te słowa, jakby zniknięcie wrony było zupełnie normalne.
- Ale..
- Cicho. Zadajesz zbyt wiele pytań. Po prostu idź za mną.
James skierował się w małą uliczkę, prowadzącą donikąd. Przynajmniej tak jej się wydawało.
Przed nimi zaczął majaczyć pewien budynek. Wyglądał jak kościół. Pusty, i popadający w ruinę.
- O, postanowiłeś się pomodlić ?
Znowu nie odpowiedział. Ale tym razem miał wrażenie, jakby miał dość.
- Przestań zwracać na siebie uwagę.
Eveline poczuła się, jakby ktoś ją spoliczkował.
Budynek był bardzo blisko, kiedy dziewczyna zorientowała się, że to nie kościół.
- Liam powinien wiedzieć o co chodzi.
- Kim jest Liam ?
- Kiedyś służył u mnie w domu. Praktycznie mnie wychował. Jak na służącego, był blisko z moim ojcem. Pewnego dnia po prostu oznajmił że odchodzi. A nazajutrz w naszym domu pojawił się Sebastian.
James wyciągnął rękę by zapukać do drzwi, ale przez chwilę się wahał. Stał w miejscu, aż drzwi otworzyły się same. Stał w nich wysoki mężczyzna, o jasnych włosach przeplatanych siwizną. Miał około pięćdziesięciu lat.
-Dzień Dobry Liamie.
Gdy mężczyzna ujrzał twarz Jamesa, mimowolnie się uśmiechnął. Przytulił chłopaka jak własnego syna.
-Co cię tu sprowadza? – spytał po chwili.
-Wiem że dobrze znasz mojego ojca, więc mamy do ciebie kilka pytań. A właśnie, zapomniałbym. Liam, to jest Eveline, Eveline poznaj Liama.
Mężczyzna skinął głową ku dziewczynie, po czym zaprosił ich do środka.
Znajdowali się w niewielkim pokoju gościnnym, o dość ubogim wystroju.
Były tam tylko trzy wytarte fotele, niewielki stolik , i kominek.
Dopiero gdy Eveline rozejrzała się dokładnie, ujrzała wielki regał po brzegi wypełniony książkami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum mostdoterabithi Strona Główna -> Twórczość fanów i miłośników Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1